Entoma która chciała się już teleportować, słysząc to co powiedział Galthran aż się wzdrygnęła. Kompletnie ją to zaskoczyło...
- C.. - Co? - jęknęła w kompletnym szoku
Przez moment patrzyła na rycerza w bezruchu próbując zrozumieć co temu nagle strzeliło do głowy. Entoma była juz myślami na placu.. przy swoim przemówieniu i spotkaniu z mieszkańcami, ale Galthran myślał o zupełnie czym innym... Pokojówka złapała się za głowe przy pomocy swojego rękawa i przejechała nim po swojej nieruchomej twarzy. Pokręciła głową...
- To nie czas i miejsce na takie rzeczy... - powiedziała poważnym tonem - Zrobiłam to raz....pozwoliłam ci na masaż tylko w ramach politowania... poza tym całą wczorajszą noc spędziliśmy razem w łóżku... Naprawdę Ci to nie wystarcza?... Ech... Galthran... Błagam Cię... Skup się... Przed nami ważne spotkanie...
Neloth szedł przed siebie wolnym krokiem cały czas panicznie się rozglądając.. Wojna szedł tuż za nim..
- Szybciej... Nie ociagaj się... - rzekł srogo Wojna
Neloth słysząc jego słowa przełknął ślinę... Oboje dotarli pod bramę osady Lodowych Elfów.. Zatrzymali sie tuż przed nią.. W pobliżu nie było w ogóle strażników co były niezwykle podejrzane...
- Nie podoba mi się to... - rzekł Neloth który w tym samym momencie usłyszał jakiś szelest z pobliskich zarośli... Wojna odwrócił swoją głowe w bok... Wyraźnie wyczuwał obecność żywych istot... Wiedział dokładnie gdzie się znajdowały nawet pomimo tego iż ich nie widział... Ich szybkość też była zdumiewająca... Poruszali sie praktycznie bezszelestnie...
- Niewidzialność huh? Ciekawe... - rzekł Wojna a jego oczy błysnęły.
W jednej chwili oboje zostali otoczeni... Neloth zaczął jęczeć przerażony... Lodowe Elfy ujawniły swoje sylwetki dezaktywując swoje umiejętności kamuflażu... Każdy z nich celował z broni prosto w Nelotha i Wojne.. Na ich twarzach szerzyły się przerażające , upiorne wręcz uśmiechy..
- Neloth Mannimarco... - rzekł jeden z nich - Masz czelność tu przychodzić ty parszywy skunksie?! Masz 5 sekund by dać nam powód aby Cię nie zestrzelić jak kaczkę.... Czas... start...
Neloth słysząc to kompletnie spanikował...Zaczął sie jąkać i sapać.. Natychmiastowo upadł na ziemię zasłaniając sobie głowę i zaczął krzyczeć
- Przybyłem w pokoju! W POKOJU! POTRZEBUJE POMOCY! WASZEJ POMOCY! BŁAGAM O POMOC! - ryknął najszybciej jak tylko mógł
Lodowe Elfy słysząc słowa Nelotha popatrzyły na siebie nawzajem po czym buchnęły szyderczym śmiechem. Wojna spojrzał w dół na Nelotha.. Pokręcił głową niezadowolony... W rzeczy samej Neloth był żałosnym królem... To że utrzymał władze tak długo było dla niego kompletnie niezrozumiałe... Najchętniej sam by go wyeliminował ale na razie nie było to możliwe... Był mu potrzebny żywy jako marionetka... Dzięki niemu mógł kontrolować całą elficką armię i kontynuować wojnę jak najdłużej...
Solussa parsknęła pod nosem.. Lorenzo bawił ją swoim gadaniem...To jak jej słodził i wychwalał było niezwykle zabawne...Taki młody i żałosny... Doskonale przeczesała jego głowę odkąd go uwiodła... Cały czas miał tylko jedno w swojej głowie... Typowy nastolatek... Do tej pory nie mogła pojąć że ktoś taki jak on jest potomkiem jej Stwórcy na Najwyższego lorda... Nie mogła się dopatrzeć w nim cech wyglądu ani zachowania które jakkolwiek by przypominały Ignathira... Lorenzo był kompletnie inny..
Pomyłki jednak w tym wypadku nie było...
Solussa przymknęła nieco swoje oczy i zaczeła językiem lizać jego sprzęt.. Po chwili włożyła go do swoich ust... Lorenzo natychmiast wręcz ryknął jak szalony... To uczucie... Nigdy w życiu czegos takiego nie czuł.. Jego oczy aż się wytrzeszczyły... Poczuł totalną ekstazę... Jęczał bez przerwy a minęło dopiero zaledwie kilka sekund... Czuł, że już nie jest w stanie wytrzymać... Czuł wyraźnie jej jezyk.. jej oddech... jej ciepło... Solussa pochłonęła go w całości... Lorenzo czuł że mdleje... Odchylił głowę do tyłu... Czuł jakby Solussa wysysała z niego całą jego energie witalną... Czuł ze to koniec.. że traci kontakt z rzeczywistością... Całe jego ciało odmawiało posłuszeństwa...
Dowódca statku pokręcił palcem patrząc na Vanesse.
- Dobrze wiesz, że to nie możliwe... - rzekł i odwrócił wzrok w stronę drzwi.. Machnął ręką w stronę strażników, a ci przynieśli mu posłusznie filiżankę herbaty i położyli na stoliku.
Vanessa patrzyła jak elf chwyta za łyżeczkę i miesza nią swoją herbatę jak gdyby nigdy nic.
- Mam dla ciebie propozycje moja droga... - rzekł biorąc łyka swojej herbaty - Mozemy to załatwić po dobroci albo po złości... To od ciebie zależy w która stronę pójdziemy....
- Ona serio lubi pluć... - powiedział jeden z elfów właśnie odchodząc od Zakiry po zaspokojeniu swojej potrzeby.. Przetarł swoją twarz i otrzepał swoja dłoń..
- Moja kolej... - rzekł najmasywniejszy z elfów... Była największy z całej grupy, najbardziej umięśniony i najlepiej zbudowany... Stanął przed Zakira wpatrując się na nia swoimi ślepiami... Wampirzyca przy nim była jak malutka kruszyna... Gdy tylko do niej podszedł, ta aż przełknęła swoją ślinę.. Nie miała nawet odwagi aby na niego napluć.. Zaczęła sie trząść...
Potężny elfi osiłek złapał ją za gardło i zaczął lekko podduszać... jednocześnie włożył w nią swój wielki sprzęt... Zakira aż wytrzeszczyła swoje oczy... Zacisnęła swoje zęby... To było dla niej zbyt wiele...
Dodatkowo światło... Jaskrawe, oślepiające światło słoneczne zaczęło padać na jej twarz i skórę... Nie trudno sie domyśleć że nie było to dla niej przyjemne uczucie... Czuła wręcz jak ten blask pali jej skórę.. Nie mogła jednak w zaden sposób sie przed tym osłonić...
Elfy widząc jej cierpienia zaczęły się śmiać.
- No proszę... a więc to działa...- powiedział jeden z elfich wojowników - Światło działa na wampiry lepiej niż sądziłem... Nasza koleżanka zaczyna to odczuwać...
- Hah... Żałosne... - burknął inny.
Niespodziewanie w tym samym czasie na oceanie zaczynała pojawiać się mgła.. Widoczność zaczynała stopniowo być coraz mniejsza... Cos miało się niebawem wydarzyć....
Lupus zrobiła kilka kroków do przodu... Kątem oka dostrzegła Winchestera który stał z boku i sie w nią wpatrywał... Nigdy wczesniej nie miała okazji go poznać... Nie miała właściwie pojęcia kto to jest i co robi razem w namiocie z Ibrahimem... Póki co jednak więc zamierzała o to pytać i najzwyczajniej zignorowała jego osobę... Skupiła sie tylko i wyłączenie na Wielkim Wezyrze który ja tu wezwał z jeszcze na razie nie znanego jej powodu...
- Tak... Miałam akurat chwilę czasu... - odparła Lupus niezwykle spokojnym ale tez aksamitnym tonem - Prawde mówiąc nie spodziewałam sie wiadomości od ciebie... Dlaczego mnie tu wezwałeś? Chyba wiesz ze jestem jedynie pokojówką Isabelli... Zajmuje się sprzątaniem jej zamku... To przecież nic takiego szczególnego... Mam rację?
Mówiąc to zmrużyła swoje błyszczące złotym blaskiem oczy.
Wygląd Lupus w tym momencie: